Jak być na bieżąco z newsami, czyli poradnik dla zapracowanego startupowca

Niedawno wypuściliśmy wersję beta naszego produktu (narzędzie w chmurze ułatwiające profesjonalnym inwestorom selekcję oraz przeprowadzenie due diligence startupów) i od kilku tygodni testujemy ją wraz z kilkunastoma wybranymi klientami (inkubatory, akceleratory, aniołowie biznesu). Humory nam na razie dopisują, bo jak do tej pory feedback jest bardzo dobry. Zdajemy sobie jednak sprawę, że ostateczne potwierdzenie czy produkt faktycznie odpowiada na oczekiwania klientów (mimo, iż wcześniej stosowaliśmy się do zasad customer development) nastąpi dopiero w momencie gdy ich pieniądze pojawią się na naszym koncie. Z jednej więc strony zastanawialiśmy się czy możemy sprzedawać produkt w wersji beta (co na to klienci, w końcu produkt nie jest w 100% gotowy!), ale z drugiej strony uznaliśmy, że im dłużej czekamy na weryfikację, tym większe ryzyko budowania czegoś niepotrzebnego. Na ratunek przyszedł nam Ash Maurya (autor „Running Lean”), który kiedyś miał dokładnie ten sam problem. Dla zainteresowanych polecam jego artykuł. Postanowiliśmy dostosować jego doświadczenie do naszej sytuacji i teraz testujemy nowe podejście. W innym przypadku pewnie dalej byśmy hamletyzowali.

Uczyć należy się przede wszystkim na żywym startupowym organizmie, czyli od klientów – najlepiej, eksperymentując. Do takiego podejścia zachęcają ewangeliści ruchu Lean Startup (jak Ash Maurya), do których zresztą sam siebie zaliczam. Z drugiej strony, wymyślanie prochu od nowa (a już chciałem napisać „odkrywanie koła”, haha) jest wielką stratą czasu. Wiele startupów miało i pokonało te same problemy, które mamy teraz my. Dlaczego więc się od nich nie nauczyć?

Jestem dużym fanem Ryszarda Kapuścińskiego, który mawiał (parafrazuję), że żeby napisać jedną książkę, trzeba przeczytać sto innych. Każdy kto czytał jego książki potwierdzi, że stosował się do swojej własnej rady. Podobnie jest też z każdą inną dziedziną – jeśli chcesz być na topie, musisz się ciągle dokształcać. Sektora nowoczesnych technologii dotyczy to w szczególności, ponieważ wszystko zmienia się w nim bardzo szybko. Kto więc się zatrzymuje, tak naprawdę się cofa.

W Internecie można znaleźć mnóstwo wartościowych informacji i rad o startupach. Problem bardziej w tym jak je odnaleźć. Poniżej przedstawiam więc kilka narzędzi, dzięki którym ja docieram do wartościowych treści pomocnych w mojej pracy. Uwaga, spoiler (psuj?)! Na liście nie ma wyszukiwarki Google.

 Najlepsze aplikacje do znajdowania wartościowych treści

Zdecydowaną większość wpisów blogowych i artykułów czytam na smartfonie. Używam Samsunga Galaxy S3, który ma na tyle duży wyświetlacz, że pozwala większość wpisów przeczytać bez problemu. Korzystam właściwie jedynie z aplikacji, rzadko przeglądarki. Wyjątkiem są linki z Twittera, ale na szczęście strony poświęcone technologii mają zazwyczaj wersję mobilną. Jeśli nie mają, nie są warte uwagi – tak jak szewc, co bez butów chodzi.

  • Feedly zbiera w jednym miejscu najnowsze wpisy z ulubionych blogów. Feedly wypłynął na szersze wody po tym jak technologiczna blogo- i twittero-sfera podniosła larum gdy Google ogłosił likwidację Google Reader. Zalety: jest bardzo ładnie zaprojektowany i przyjemnie się go używa; łatwo wyszukać ciekawe blogi (warunek: muszą obsługiwać kanały RSS). Co ważne, widać nawet sporo starsze wpisy. Wady: klawiatura kiepsko działa (szczegół), a niektóre wpisy czasem znikają i potem znowu się pojawiają.
  • Pocket. Dzięki tej aplikacji można zapisać artykuł, którego w danym momencie nie mamy czasu przeczytać i następnie przejrzeć go w wolnym czasie, również w trybie off-line. Późniejsze znalezienie treści ułatwia opcja tagowania. Pocket dostępny jest jako apka mobilna oraz w wersji webowej. Ja używam jej do zapisania artykułów wymagających skupienia, takich które zawierają konkretną wiedzę przydatną w przyszłości.
  • Apki z newsami. W tym momencie zaglądam jedynie do TechCrunch. Wprawdzie wiele artykułów na TC sprowadza się do opisania nowego/ulepszonego produktu, ale jest to źródło tak ważne i opiniotwórcze, że nie można go zupełnie pomijać. Pando Daily jest dużo ciekawsze, ale o tym kiedy indziej.
  • LinkedIn. Kiedyś było to bardzo dobre źródło informacji, ponieważ wybierało mi artykuły na podstawie rekomendacji osób pracujących w mojej branży. Przy ostatniej aktualizacji chyba jednak niestety coś pokręcili z algorytmem, bo sporo newsów jest zupełnie od czapy. Z drugiej strony, na LinkedIn warto śledzić tzw. influencers, czyli opiniotwórcze osoby ze świata biznesu. Publikuje tam wiele mniej znanych, ale starannie dobranych i interesujących osób z branży tech, ale również celebryci jak Richard Branson czy Bill Gates. Wpisy są zazwyczaj naprawdę wysokiej jakości.
  • Evernote jest elektronicznym notatnikiem. Znalazł się na mojej liście, bo świetnie sprawdza się jako miejsce do zapisywania pomysłów i inspiracji po przeczytaniu czegoś ciekawego. W końcu o to przecież w tym chodzi. Używam Evernote zarówno na smartfonie jak i na komputerze. Ponieważ obie aplikacje aktualizują się do chmury, na każdym z nośników mam najbardziej aktualną wersję moich przemyśleń i niczego nie zapominam.
  • Twitter to narzędzie, którego trzeba się nauczyć używać, bo na początku wydaje się być zupełnie bez sensu; czymś czego używają wyłącznie nastolatki żeby przeczytać co ma do powiedzenia Justin Bieber na temat swoich fanów, lub zobaczyć focię wrzuconą przez Lady Gaga. Okazuje się jednak, że na Twitterze pojawia się też dużo naprawdę wartościowych wpisów, trzeba tylko wiedzieć kogo śledzić i co robić żeby sobie nie zaśmiecać feeda.

A propos, oto kilka zasad, do których się stosuję żeby nie zaśmiecać sobie feeda na Twitterze:

  • Ograniczam się do śledzenia jedynie osób związanych z moimi zainteresowaniami biznesowymi. Od przeglądania zdjęć z wakacji znajomych i śmiesznych filmików z kotami mam Facebooka
  • Na liście mam jedynie te osoby lub instytucje, których tweety zawierają konkretne treści (najczęściej link z komentarzem), a nie konwersacje ze swoimi followerami, które zupełnie mnie nie interesują
  • Nie śledzę na Twitterze stron z newsami (np. Mashable, TechCrunch, VentureBeat), bo one produkują bardzo dużo treści. Przeglądam newsy albo w necie, albo jeśli mają, przez dedykowaną apkę.

Zapraszam do odwiedzenia mnie na Twitterze (@AKomarnicki), żeby zobaczyć kogo śledzę. O tym kto dostarcza najlepszej jakości kontent na blogu, a także jakie książki o startupach warto przeczytać, piszę również na moim blogu.

1 thoughts on “Jak być na bieżąco z newsami, czyli poradnik dla zapracowanego startupowca

  1. Pingback: Co czytać o startupach żeby nie dać się zwariować | Startup Hacks

Skomentuj