Czego się nauczyłem słuchając klientów

W poprzednich wpisach poświęciłem sporo uwagi temu jak ważne jest słuchanie klientów przed i po wypuszczeniu nowego produktu na rynek. Wbrew pozorom, zebranie wartościowego feedbacku od klientów nie jest wcale takie proste, stąd chciałbym się podzielić moim warsztatem i spostrzeżeniami na ten temat.

Jestem zwolennikiem systematycznego podejścia do budowania startupu i dlatego jak tylko się da stosuję metodologię Lean Startup.  W kontekście wypuszczania nowego produktu na rynek opiera się ona na następującym procesie:

  1. Zbuduj (Build) prototyp produktu. Prototyp jest nazywany MVP (Minimum Viable Product), ponieważ powinien on przybrać najprostszą możliwą formę, która pozwala na weryfikację własnych założeń co do oczekiwań klientów. W pierwszej fazie może to nawet być strona internetowa z formularzem rejestracyjnym, wideo na YouTube, czy też ankieta. Najlepszym MVP jest jednak bardzo okrojona wersja produktu, która musi robić jedną rzecz – rozwiązywać choć w części problem klienta. Zwolennicy ruchu mówią, że jeśli nie wstydzisz się swojego MVP to znaczy, że spędziłeś nad nim zbyt wiele czasu.
  2. Zmierz (Measure) zachowania potencjalnych klientów używających produktu i poproś ich o feedback. To jest etap walidacji założeń, a o mierzeniu pisałem więcej tutaj.
  3. Wyciągnij wnioski (Learn) z obserwacji, zmodyfikuj swoje założenia i zacznij proces od nowa. Kontynuuj dopóki nie zbudujesz czegoś czego klienci faktycznie chcą.

Ten proces pozwala startupom na szybszą naukę i zmniejsza ryzyko budowania produktu, który nie odpowiada na oczekiwania klientów.  Jest on bardzo intensywny, ponieważ jeden cykl można zamknąć nawet w jeden dzień. Ruch Lean Startup promuje również podejście Customer Development, które skupia się na budowaniu produktu w oparciu o faktyczne potrzeby klientów (poprzez rozmowę z nimi oraz eksperymenty, nie domysły). Mantra Customer Development to „Get out of the building”.

Dokładnie te dwa podejścia zastosowałem w ciągu ostatniego miesiąca z trzema projektami, nad którymi obecnie pracuję. Są to:

  • Strona internetowa Fundacity oraz interfejs naszego produktu, które przebudowujemy na podstawie obserwacji zachowań oraz uwag ze strony użytkowników.
  • Nowy produkt Fundacity. Obecnie naszym produktem jest DealFlow, który pomaga inwestorom zorganizować bardziej efektywnie proces selekcji startupów, w które chcą zainwestować. Podczas rozmów z klientami wielu z nich wskazało nam również na swój problem ze zbieraniem informacji od startupów, które już znajdują się w ich portfolio. Obecnie przeprowadzam szereg rozmów z inwestorami na ten temat, żeby dowiedzieć się więcej o tym problemie, jak sobie z nim radzą i co jest dla nich w procesie zbierania informacji najważniejsze. Dopiero po skończeniu procesu weryfikacji założeń jakie mamy w tym momencie, zabierzemy się do budowania prototypu, mierzenia, nauki, budowania, mierzenia, nauki…
  • Mój blog, który jest obecnie w fazie testowania wśród moich kontaktów na FB oraz LinkedIn. Zanim zacznę go bardziej aktywnie promować, chcę poznać uwagi i preferencje czytelników, czyli osiągnąć tzw. product/ market fit. W tym momencie jestem po pierwszym cyklu Build –> Measure –> Learn.

OK, tyle wstępu. Teraz chciałbym się podzielić przemyśleniami na podstawie moich doświadczeń z rozmów jakie przeprowadziłem z klientami oraz czytelnikami bloga, którzy zresztą są też w pewnym sensie klientami. Wprawdzie nie wydajecie pieniędzy, ale poświęcacie na czytanie bloga swój czas, który ma swoją wartość.

1. Przemyśl dokładnie swoje założenia. Szukanie opinii innych osób ma jedynie sens jeśli wiesz czego szukasz i po co to robisz. Pytając klientów o feedback na temat strony, chcieliśmy się przede wszystkim dowiedzieć czy wymienione przez nas na stronie korzyści dla użytkowników (oszczędzanie czasu, szybsze podejmowanie decyzji, kontrola procesu) są dla nich faktycznie ważne. Słuchaliśmy też uważnie jakich słów używają, żeby potem umieścić je na naszej stronie.

Przed rozmowami na temat nowego produktu wypisaliśmy sobie za to szereg założeń na temat potrzeb i problemów klientów, np. „Inwestorzy chcą otrzymywać regularne raporty od startupów w swoim portfolio, w ujednoliconym formacie”. Po każdej rozmowie spisuję odpowiedzi klientów w arkuszu i na tej podstawie podejmiemy decyzję o tym czy produkt budować i jaka jest jego najważniejsza funkcja. To założenie będziemy oczywiście potem chcieli sprawdzić przy pomocy naszego MVP.

2. Nastaw się na naukę. Każdy ma wewnętrzną obawę przed konfrontacją swoich założeń z rzeczywistością, tym bardziej jeśli na czymś bardzo mu zależy.  Najlepszy feedback odnosi się jednak do tego co można poprawić. Choć czasem ciężko jest nie odbierać go jako osobistej krytyki (szczególnie jeśli ktoś nie owija w bawełnę), dużo łatwiej jest go przyjąć jeśli zakodujesz sobie w głowie, że jest to część procesu nauki, a klient jest niczym profesor na studiach.

Na przykład, w sprawie moich wcześniejszych wpisów blogowych dostałem uwagi, że są za bardzo akademickie i powinienem dodać więcej przykładów na podstawie własnych doświadczeń. Jedna z opinii na temat naszej strony była dużo bardziej brutalna („Nic mnie na niej nie zachęca żeby spróbować wasz produkt”), ale na szczęście przyszła razem z bardzo konkretnymi uwagami na temat obszarów do poprawy. Byliśmy naprawdę wdzięczni. W sprawie naszego produktu dostaliśmy feedback, że nasz interfejs (UI) jest mało intuicyjny. Diego, który jest bardzo doświadczony w projektowaniu stron, musiał to przełknąć. Słuchanie tego na pewno nie było dla niego łatwe, ale wszystkie komentarze od klientów przyjął z otwartą głową. Teraz widzę, że jest super zmotywowany, żeby następna wersja była dużo bardziej intuicyjna. Ostatnie konsultacje poprawek dostałem od niego w piątek tuż po północy. Będziemy je oczywiście testować z klientami.

3. Doceń, że ktoś poświecił ci czas. Klient, który daje feedback robi to z dwóch możliwych powodów. Albo mu zależy żeby ci dobrze poszło, albo jest osobą, która z natury lubi pomagać. W każdym razie taki klient to skarb i trzeba się o niego troszczyć. W Fundacity takim osobom zawsze staramy się więc dać coś w zamian. W naszym przypadku jest to dzielenie się z nimi wiedzą na temat najlepszych praktyk na rynku (oczywiście bez ujawniania informacji poufnych!) oraz obietnica darmowego dostępu do naszego narzędzia przez pół roku, po tym jak już je zbudujemy i zaczniemy sprzedawać. Takie podejście działa bardzo dobrze, ponieważ przy okazji budujemy z klientami bardziej personalne i tym samym mocniejsze relacje.

4. Nie każdy feedback jest przydatny. Warto zasięgać opinii wielu osób, ale należy pamiętać, że najbardziej przydatne to te, które pochodzą od klientów, nie od znajomych, rodziny, konsultantów, specjalistów od marketingu, SEO, itp. Dodatkowo, bardzo ważne jest, żeby to byli płacący klienci. Dotyczy to sytuacji gdy macie darmową wersję produktu dla niektórych użytkowników (model freemium). Osoby, które nie płacą, często mają inne potrzeby niż płacący użytkownicy, stąd ich opinie powinny mieć mniejszą wagę. Nasz produkt jest skierowany w tym momencie do inwestorów instytucjonalnych, choć może być też używany przez tzw. aniołów biznesu, czyli inwestorów indywidualnych. Ostatnio mieliśmy okazję porozmawiać na temat naszego produktu z aniołem z Doliny Krzemowej. Susan miała całą masę uwag i pomysłów jakie funkcje powinniśmy dodać. Wszystko mamy oczywiście zapisane, ale najpierw na pewno to skonsultujemy z klientami instytucjonalnymi.

A teraz, zgodnie z duchem tego wpisu, zapraszam do przesyłania mi feedbacku na temat tego co napisałem powyżej. Zachęcam do komentowania (służy do tego chmurka przy tytule powyżej, lub pole tekstowe na dole) lub, dla mniej śmiałych, przesłania mi maila na startuphacks.pl@gmail.com.

Co czytać o startupach żeby nie dać się zwariować

Startupy są sexy! Widać to wyraźnie po ilości materiałów im poświęconych jakie pojawiają się codziennie w prasie i online. Oprócz dużej ilości pism branżowych, artykuły o modnych startupach pojawiają się też regularnie na stronach biznesowych; Internet wkracza mocno do świata mody, motoryzacji i nawet prasa plotkarska pisze namiętnie o młodych milionerach. Do tego dochodzi jeszcze mnóstwo książek pełnych rad dla startupowców. Jest to przytłaczająca ilość informacji, z której ciężko wyselekcjonować coś wartościowego.

OK, to w USA. A co w Polsce? Z półek niedawno zniknął poruszający tematy startupowe magazyn Proseed (choć wygląda na to, że ma szansę się odrodzić z nowym inwestorem), a po szumie związanym z popularnością Naszej Klasy, nie ma obecnie innego startupu, który byłby w stanie zainteresować tematyką tzw. mainstream. W związku z tym cały obszar pozostaje dość niszowy, co nie znaczy jednak, że w polskim internecie nie znajdziemy nic ciekawego. Z polskich serwisów na pewno warto czytać mamstartup.pl  oraz proseedmag.pl . Jest też kilka ciekawych blogów jak www.arekskuza.com , czy też productlabs.pl. Dobrym źródłem wiadomości z branży technologicznej jest blog antyweb.pl .

Ja przede wszystkim czytam jednak blogi pisane za oceanem. Dlaczego? Tam się po prostu najwięcej dzieje, a uczyć powinno się od najlepszych. Oto przegląd stron, które polecam. Na dokładkę dorzucam kilka książek, które każdy startupowiec powinien przeczytać.

Blogi VC *

Blogi pisane przez partnerów funduszy VC to bardzo ciekawy trend. Jest ich coraz więcej i są najlepszym źródłem wiedzy o startupach. Bierze się to z kilku powodów:

  • Często są pisane przez praktyków, którzy wcześniej zakładali własne startupy, a teraz zasiadają po drugiej stronie stołu
  • VC mają świetny przegląd obecnych trendów na rynku oraz błędów popełnianych przez założycieli, spotykając się każdego dnia zarówno z firmami szukającymi finansowania jak i rozmawiając z założycielami startupów będących już w ich portfolio. Do tego dochodzi networking z innymi VC, konferencje, itp.
  • Założyciele zazwyczaj nie mają czasu żeby blogować regularnie, ponieważ skupiają się na rozwijaniu własnych biznesów. Dla VC blogowanie to coraz ważniejszy element pracy, bo dzięki popularnemu blogowi wyrabiają sobie markę wśród założycieli startupów, co ma potem przełożenie na dobre kontakty i większe szanse na możliwość finansowania najlepszych (proprietary deal flow). Najlepsze startupy są trochę jak najładniejsza dziewczyna w szkole – mogą wybierać spośród wielu zalotników.

Oto kilka najlepszych i najbardziej popularnych blogów:

  • Both Sides of the Table to według mnie najlepszy blog pisany przez VC. Zanim został partnerem w Upfront Ventures, Mark Suster założył i następnie sprzedał za duże pieniądze dwa startupy. Ostatni został kupiony przez Salesforce. Wcześniej pracował w Accenture. Jego wpisy są bardzo różnorodne, zazwyczaj dość długie i poruszają tematykę związaną z budowaniem i zarządzaniem startupami (sprzedaż, marketing, PR) oraz pozyskiwaniem inwestorów (jak prezentować, jak dotrzeć do inwestorów, itp). Mark pisze bardzo konkretnie i łatwo się go czyta. BARDZO POLECAM przejrzenie starszych wpisów, które Mark świetnie grupuje tematycznie.
  • AVC to blog Freda Wilsona, partnera Union Square Ventures. Jest to jeden z najstarszych aktywnych blogów VC (niedawno obchodził 10te urodziny), a przez to bardzo popularny i opiniotwórczy. Fred bloguje prawie codziennie. Są to raczej krótkie wpisy, bez skomplikowanych analiz, ale dają świetny obraz o tym co się dzieje na rynku. Fred ma bardzo wielu regularnych czytelników i zbudował wokół bloga bardzo aktywną społeczność.
  • Tomasz Tunguz, wbrew swojsko brzmiącemu imieniu, o ile się orientuję nie ma mocnych związków z Polską. Tomasz jest partnerem w Redpoint Ventures. Jego blog jest dużo bardziej techniczny niż inne blogi VC, z wieloma świetnymi analizami rynku VC (np. trendy w finansowaniu), czy też nowych technologii. Tomasz jest programistą, pracował wcześniej m. in. w Google. Jego wpisy są częste i dość krótkie, choć jednocześnie bardzo konkretne i poruszają znane zagadnienia często z zupełnie nowej strony.
  • Paul Graham to założyciel Y Combinator, prekursora akceleratorów. Paul nie jest typowym VC, podobnie jak akcelerator nie jest funduszem. Paul pisze dość rzadko, a jego wpisy to właściwie całe eseje, które są zazwyczaj szeroko komentowane w środowisku. Bierze się to z tego, że przed opublikowaniem każdego z wpisów, Paul prosi o ich przejrzenie od 5 do nawet 10 swoich współpracowników lub innych VC. W jego przypadku również bardzo polecam przejrzenie archiwum. Można tam znaleźć prawdziwe perełki, od porad dla założycieli po dość filozoficzne w naturze przemyślenia na temat startupów.

* – Pisząc „VC” mam, w zależności od kontekstu, na myśli partnerów funduszy Venture Capital, lub firmy VC. Jest to powszechnie używany skrót.

Inne

Blogów startupowych pisanych nie przez VC jest oczywiście mnóstwo i to czy są ciekawe czy nie, zależy od zainteresowań konkretnego czytelnika. Mnie osobiście interesuje tematyka customer development oraz analizy danych pod kątem ich wykorzystania do wzrostu sprzedaży. Te dane to na przykład w 100% biznesowe KPIs (Key Performance Indicators) takie jak LTV, CAC, jak i bardziej szczegółowe dane (metrics), które zależą od specyfiki produktu i tego co chcemy zmierzyć (np. wyniki testów A/B, cohort analysis, itp.) Będę jeszcze na ten temat pisał.

KISSmetrics blog to najlepszy blog o analizie danych i przy okazji pewnie jeden z najlepszych (czyli najbardziej przydatnych dla klientów) blogów firmowych. KISSmetrics oferuje oprogramowanie w chmurze do analizy danych o klientach (coś jak rozszerzona wersja Google Analytics), a prowadzony przez nich blog jest prawdopodobnie odpowiedzialny za znaczną część nowo pozyskiwanych klientów.

Jeśli chodzi o blogi związane z ruchem Lean Startup, polecam:

  • Steve Blank to twórca koncepcji customer development, a jego blog jest pełen praktycznych przykładów na jej wykorzystanie. Na blogu można też znaleźć baaardzo obszerną listę narzędzi pomagających w rozwoju startupów . BARDZO POLECAM.
  • Practice Trumps Theory autorstwa Ash Maurya, który jest również autorem bardzo dobrej książki „Running Lean”. Na blogu można znaleźć mnóstwo pożytecznych rad na temat tego jak metodycznie podchodzić do rozwoju swojego startupu: jak analizować dane, jak testować cenę swojego produktu i przede wszystkim jak zbudować produkt, za który klienci będą chcieli zapłacić. Ten blog jest częstym źródłem moich inspiracji związanych z rozwojem produktu w Fundacity.

Książki

Książki czytam teraz wyłącznie na Kindle. Szczerze mówiąc odzwyczajenie się od papierowych wydań i przerzucenie na e-booka było dla mnie dość łatwe. Po pierwsze dlatego, że bardzo dużo podróżuję, a po drugie z wygody – najnowsze wydanie ląduje na moim czytniku w niecałą minutę (gdziekolwiek bym nie był, byle z wi-fi), a dodatkowo mogę wcześniej za darmo przeczytać obszerny fragment (pierwsze kilkadziesiąt stron). Dzięki temu nie muszę już tak bardzo polegać na recenzjach i sam oceniam czy książka jest faktycznie ciekawa lub przydatna.

Obowiązkową lekturą dla każdego startupowca powinny być Lean Startup (by Eric Ries) oraz Startup Owner’s Manual, której autorami są Bob Dorf i wspomniany już wcześniej Steve Blank. Obie są powiązane (Eric Ries to były student Blank’a, który zastosował w praktyce jego rady) i traktują o nowej metodologii w budowaniu startupów. Jest ona oparta na bardzo metodycznej analizy rynku i klientów przy pomocy procesu customer development w połączeniu z rygorystyczną analizą danych uzyskanych z wykonywanych eksperymentów. Motto ruchu to „Get out of the building”. Czas gdy startupy budowano w oparciu o przeczucia już się skończył.

Pierwsza z książek będzie bardziej doceniona przez założycieli-programistów, a druga przez osoby z doświadczeniem biznesowym. W każdym razie bardzo polecam obie. Ich przeczytanie zajmie sporo czasu osobom pracującym w startupie, bo mniej więcej co trzy strony będą łapali się za głowę uświadamiając sobie jakie błędy popełnili, myśląc od razu jak zrobić to samo lepiej następnym razem. Jeśli tak nie jest to znaczy, że czytacie za szybko.

Newsy

Czytanie stron z newsami technologicznymi jest bardzo zdradliwe, bo daje poczucie, że jest się na bieżąco z nowościami. To jest niemożliwe (zbyt dużo się dzieje) i niepotrzebne (dla startupowca budującego swój biznes). Te wiadomości mają to do siebie, że są aktualne tu i teraz, więc nie pozostawiają w głowie zbyt dużo wiedzy, którą potem można praktycznie wykorzystać. Ja czytam newsy sporadycznie, skupiając się na konkretnych radach, analizach i obserwacjach ze źródeł wymienionych powyżej oraz tych, do których docieram dzięki używanym przeze mnie narzędziom.

Czytanie newsów polecam jednak osobom dopiero wchodzącym w świat startupów, ponieważ pomagają zdobyć rozeznanie na temat różnych modeli biznesowych, najnowszych trendów i przełomowych wydarzeń.  To pomaga w wyrobieniu sobie zdania na różne tematy i wyboru zagadnień najbardziej nas interesujących, czyli przejścia od generalisty do specjalisty.

Najlepsze technologiczne serwisy internetowe to TechCrunch, VentureBeat, Mashable oraz Pando Daily. Ten ostatni jest pewnie najmniej znany, ale oferuje najwięcej ciekawych analiz, podczas gdy pozostałe skupiają się bardziej na newsach.

Uff, mam nadzieję, że ktoś dobrnął do końca. Jeśli ktoś ma do polecenia inne ciekawe źródła informacji o startupach, zachęcam do wrzucenia ich do komentarzy. Przypominam, że w moim poprzednim wpisie opisałem, jakich narzędzi warto używać, żeby się nie pogubić w natłoku informacji. Życzę owocnego czytania i wykorzystywania nabytej wiedzy we własnych startupach!

Jak być na bieżąco z newsami, czyli poradnik dla zapracowanego startupowca

Niedawno wypuściliśmy wersję beta naszego produktu (narzędzie w chmurze ułatwiające profesjonalnym inwestorom selekcję oraz przeprowadzenie due diligence startupów) i od kilku tygodni testujemy ją wraz z kilkunastoma wybranymi klientami (inkubatory, akceleratory, aniołowie biznesu). Humory nam na razie dopisują, bo jak do tej pory feedback jest bardzo dobry. Zdajemy sobie jednak sprawę, że ostateczne potwierdzenie czy produkt faktycznie odpowiada na oczekiwania klientów (mimo, iż wcześniej stosowaliśmy się do zasad customer development) nastąpi dopiero w momencie gdy ich pieniądze pojawią się na naszym koncie. Z jednej więc strony zastanawialiśmy się czy możemy sprzedawać produkt w wersji beta (co na to klienci, w końcu produkt nie jest w 100% gotowy!), ale z drugiej strony uznaliśmy, że im dłużej czekamy na weryfikację, tym większe ryzyko budowania czegoś niepotrzebnego. Na ratunek przyszedł nam Ash Maurya (autor „Running Lean”), który kiedyś miał dokładnie ten sam problem. Dla zainteresowanych polecam jego artykuł. Postanowiliśmy dostosować jego doświadczenie do naszej sytuacji i teraz testujemy nowe podejście. W innym przypadku pewnie dalej byśmy hamletyzowali.

Uczyć należy się przede wszystkim na żywym startupowym organizmie, czyli od klientów – najlepiej, eksperymentując. Do takiego podejścia zachęcają ewangeliści ruchu Lean Startup (jak Ash Maurya), do których zresztą sam siebie zaliczam. Z drugiej strony, wymyślanie prochu od nowa (a już chciałem napisać „odkrywanie koła”, haha) jest wielką stratą czasu. Wiele startupów miało i pokonało te same problemy, które mamy teraz my. Dlaczego więc się od nich nie nauczyć?

Jestem dużym fanem Ryszarda Kapuścińskiego, który mawiał (parafrazuję), że żeby napisać jedną książkę, trzeba przeczytać sto innych. Każdy kto czytał jego książki potwierdzi, że stosował się do swojej własnej rady. Podobnie jest też z każdą inną dziedziną – jeśli chcesz być na topie, musisz się ciągle dokształcać. Sektora nowoczesnych technologii dotyczy to w szczególności, ponieważ wszystko zmienia się w nim bardzo szybko. Kto więc się zatrzymuje, tak naprawdę się cofa.

W Internecie można znaleźć mnóstwo wartościowych informacji i rad o startupach. Problem bardziej w tym jak je odnaleźć. Poniżej przedstawiam więc kilka narzędzi, dzięki którym ja docieram do wartościowych treści pomocnych w mojej pracy. Uwaga, spoiler (psuj?)! Na liście nie ma wyszukiwarki Google.

 Najlepsze aplikacje do znajdowania wartościowych treści

Zdecydowaną większość wpisów blogowych i artykułów czytam na smartfonie. Używam Samsunga Galaxy S3, który ma na tyle duży wyświetlacz, że pozwala większość wpisów przeczytać bez problemu. Korzystam właściwie jedynie z aplikacji, rzadko przeglądarki. Wyjątkiem są linki z Twittera, ale na szczęście strony poświęcone technologii mają zazwyczaj wersję mobilną. Jeśli nie mają, nie są warte uwagi – tak jak szewc, co bez butów chodzi.

  • Feedly zbiera w jednym miejscu najnowsze wpisy z ulubionych blogów. Feedly wypłynął na szersze wody po tym jak technologiczna blogo- i twittero-sfera podniosła larum gdy Google ogłosił likwidację Google Reader. Zalety: jest bardzo ładnie zaprojektowany i przyjemnie się go używa; łatwo wyszukać ciekawe blogi (warunek: muszą obsługiwać kanały RSS). Co ważne, widać nawet sporo starsze wpisy. Wady: klawiatura kiepsko działa (szczegół), a niektóre wpisy czasem znikają i potem znowu się pojawiają.
  • Pocket. Dzięki tej aplikacji można zapisać artykuł, którego w danym momencie nie mamy czasu przeczytać i następnie przejrzeć go w wolnym czasie, również w trybie off-line. Późniejsze znalezienie treści ułatwia opcja tagowania. Pocket dostępny jest jako apka mobilna oraz w wersji webowej. Ja używam jej do zapisania artykułów wymagających skupienia, takich które zawierają konkretną wiedzę przydatną w przyszłości.
  • Apki z newsami. W tym momencie zaglądam jedynie do TechCrunch. Wprawdzie wiele artykułów na TC sprowadza się do opisania nowego/ulepszonego produktu, ale jest to źródło tak ważne i opiniotwórcze, że nie można go zupełnie pomijać. Pando Daily jest dużo ciekawsze, ale o tym kiedy indziej.
  • LinkedIn. Kiedyś było to bardzo dobre źródło informacji, ponieważ wybierało mi artykuły na podstawie rekomendacji osób pracujących w mojej branży. Przy ostatniej aktualizacji chyba jednak niestety coś pokręcili z algorytmem, bo sporo newsów jest zupełnie od czapy. Z drugiej strony, na LinkedIn warto śledzić tzw. influencers, czyli opiniotwórcze osoby ze świata biznesu. Publikuje tam wiele mniej znanych, ale starannie dobranych i interesujących osób z branży tech, ale również celebryci jak Richard Branson czy Bill Gates. Wpisy są zazwyczaj naprawdę wysokiej jakości.
  • Evernote jest elektronicznym notatnikiem. Znalazł się na mojej liście, bo świetnie sprawdza się jako miejsce do zapisywania pomysłów i inspiracji po przeczytaniu czegoś ciekawego. W końcu o to przecież w tym chodzi. Używam Evernote zarówno na smartfonie jak i na komputerze. Ponieważ obie aplikacje aktualizują się do chmury, na każdym z nośników mam najbardziej aktualną wersję moich przemyśleń i niczego nie zapominam.
  • Twitter to narzędzie, którego trzeba się nauczyć używać, bo na początku wydaje się być zupełnie bez sensu; czymś czego używają wyłącznie nastolatki żeby przeczytać co ma do powiedzenia Justin Bieber na temat swoich fanów, lub zobaczyć focię wrzuconą przez Lady Gaga. Okazuje się jednak, że na Twitterze pojawia się też dużo naprawdę wartościowych wpisów, trzeba tylko wiedzieć kogo śledzić i co robić żeby sobie nie zaśmiecać feeda.

A propos, oto kilka zasad, do których się stosuję żeby nie zaśmiecać sobie feeda na Twitterze:

  • Ograniczam się do śledzenia jedynie osób związanych z moimi zainteresowaniami biznesowymi. Od przeglądania zdjęć z wakacji znajomych i śmiesznych filmików z kotami mam Facebooka
  • Na liście mam jedynie te osoby lub instytucje, których tweety zawierają konkretne treści (najczęściej link z komentarzem), a nie konwersacje ze swoimi followerami, które zupełnie mnie nie interesują
  • Nie śledzę na Twitterze stron z newsami (np. Mashable, TechCrunch, VentureBeat), bo one produkują bardzo dużo treści. Przeglądam newsy albo w necie, albo jeśli mają, przez dedykowaną apkę.

Zapraszam do odwiedzenia mnie na Twitterze (@AKomarnicki), żeby zobaczyć kogo śledzę. O tym kto dostarcza najlepszej jakości kontent na blogu, a także jakie książki o startupach warto przeczytać, piszę również na moim blogu.